Zmieniają się czasy, zmieniają się pokolenia, zmienia się świat, a Kościół – niezmiennie od ponad 2000 lat – zaprasza wiernych do podejmowania praktyki postu. Można więc pytać dlaczego? Czy aby na pewno post jest nam dzisiaj potrzebny? Może był dobry tylko dla średniowiecza? To prawda, że zmieniają się czasy, ale duch postu pozostaje taki sam, bo w gruncie rzeczy człowiek jest taki sam, a post prowadzi do Boga, do przemiany serca.

Nazywamy się chrześcijanami czyli uczniami Jezusa, ale zarazem wiemy, że są w nas takie sfery do których nasz Nauczyciel nie ma dostępu. Największą przeszkodą w drodze do pełnego nawrócenia i przemiany życia jest nasze poczucie samowystarczalności. Często odnosimy wrażenie, że już posiadamy wszystkie środki od których zależy nasze szczęście. I może właśnie dlatego czasem Bóg daje nam – jakże dla nas boleśnie – odczuć tę naszą ludzką ograniczoność. To może dlatego nie uwalnia nas od różnych chorób, kalectw, cierpień, nieszczęść i kataklizmów, bo przez nie człowiek uczy się pokory, otwarcia a Boga, zawierzenia Mu samego siebie, na dobre i na złe. I wtedy już nic nie jest w stanie nas złamać, bo naszą siłą jest On, Wszechmogący.

Dobrowolny post, umartwienia, rezygnacja z jakieś przyjemności przywraca nam wolność i równowagę duchową, która bywa czasem zachwiana przez zbytnie pobłażanie zmysłom, przez nasz egoizm, przez nadużywania stworzeń. Post pozwala nam górować nad zmysłami, zapewnia duchowi wyższość nad materią. „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym Słowem, które pochodzi z ust Bożych” – powiedział Jezus do kuszącego Go szatana.

Post wyrabia w nas także silną wolę, tak bardzo potrzebną do zwalczania pokus, do ukrócenia naszych egoistycznych zachcianek. Post wyrabia w nas duchową wolność. I dlatego w okresie Wielkiego Postu Kościół wzywa nas do podjęcia tego trudu wyjścia na pustynie i przyglądnięcia się, jak wygląda moje wnętrze i co jeszcze powinienem i mogę zmienić, co zrobić, by bardziej jeszcze stać się podobnym do mojego Mistrza.

Z Ofiary Chrystusa mamy czerpać natchnienie i moc do każdej ludzkiej ofiary – do oddania naszego życia, do gotowości poświęcenia się dla innych, do umiejętności wychodzenia z siebie, by służyć braciom, aby widzieć w nich cierpiącego Chrystusa i w ten sposób rozszerzać swoją własną duszę, gotową do poświęceń, wyrzeczeń i ofiar. Przez to wzrasta w nas człowiek Boży, wolny od zapatrzenia w siebie, od samolubstwa, egoizmu i kręcenia się wokół swojej osoby. Każda ofiara oznacza przezwyciężenie siebie Ma to miejsce w skali indywidualnej, rodzinnej, społecznej, narodowej a nawet politycznej. Wszędzie człowiek musi przekraczać siebie. A chociaż swoja godnością i nieśmiertelnością przekracza i przerasta wszelkie formy społeczności, to jednak z woli Stwórcy nieustannie potrzebuje związku z każdą z nich. Owszem, człowiek tworzy coraz to nowe społeczności aby jeszcze doskonalej rozwijać i kształtować swoją osobowość w służbie braciom.

(Fiszor, 1.08.1977.)